All You Need Is Love – to jest w życiu najważniejsze…
Pojechałam do Liverpoolu, zwiedziałam go śladami wielkiej czwórki, spełniłam swoje największe marzenie życiowe, byłam tak blisko The Beatles, jak nigdy dotąd, czułam ich obecność stojąc na Strawberry Field, czułam powietrze którym oddychali na Penny Lane…
To samo przeżył pan Kazimierz Musiałowski, ale ten człowiek zrobił coś więcej dla siebie i innych. Moje zwiedzanie było chaotyczne, poruszałam się niezdarnie po nieznanym mi mieście i nie miałam zbyt dużo czasu by spełnić dogłębnie swoje marzenie. Pan Kazimierz połączył swoje dwie pasje: The Beatles oraz miłość do uprawiania sportu jakim jest jogging i biegi maratońskie. Książka „ 764 km dla The Beatles” jest efektem fuzji swych zainteresowań. „ Nie planowałem spotkań z moimi rozmówcami. Za moją miłość do zespołu otwierały im się serca.” Nie tylko rozmówcom otworzył pan Musiałowski serca, jestem pewna, że po przeczytaniu tej książki, każdemu z nas narodzi się idea zwiedzania Liverpoolu, śladami The Beatles. Otóż „764 km dla The Beatles” to doskonały przewodnik, który umożliwia nam podążanie za Fab Four. Razem z nim można odkryć wiele ciekawych i niedostępnych miejsc Liverpoolu, o których mało kto wie. Cała książka obfituje w przepiękne zdjęcia, które podczas oglądania wzruszają mnie do łez. Pan Kazimierz fotografuje i z niezwykłą precyzją opisuje swoje uczucia, które towarzyszyły mu podczas swojej podróży życia. Sama czułam dokładnie to samo, kiedy stałam pod domem Johna Lennona. Kiedy czytam o niezwykłych przemyśleniach, chwilach refleksji powracam do mych wspomnień, odczuć, których doznałam czując obecność Lennona w liverpoolskim powietrzu. Najbardziej poruszające i zadziwiające w podróży pana Musiałowskiego jest dotarcie do grobu matki Lennona, gdy czytałam o Juli, łzy kręciły mi się w mych oczach. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale wierzcie mi na słowo, że nigdy bym się niespodziewana, tego wyglądu i specyfiki miejsca pochówku matki Lennona. Książka daje mnóstwo optymizmu, czuć w niej tą „ beatlesowską radość życia”. W mą następną podróż do Liverpoolu zabiorę ją ze sobą, gdyż nie znajdę lepszego przewodnika, niż „764 km dla The Beatles”.
