Przejdź do treści

Liverpoolskie opowieści (3)

    Przyleciałem z kontuzją z tych Niemiec do Liverpoolu. Byłem nawet w szpitalu, zrobili prześwietlenie łąkotka. Chodząc za pracą w zasadzie „leczyłem” moje kolano, bo nie biegałem. Gdy widziałem joggerów serce bolało. Kevin Senior zauważył, że coś jest z moją nogą i sercem nie tak. Wyleczysz najpierw nogę Kaz, to i serce wyzdrowieje. Święte słowa. Napasałem się tymi tostami na zapas, czasem dokupiłem gdzieś w barkach studenckich jakieś tanie jedzenie. Nagle Kevin mi oznajmia, wiesz oni mieli przerwę, ale wznowili koncerty w The Cavern zagra zespół  „The Mersey Beatles”, musisz tam być. Byłem  tam gdzie wszystko się zaczęło. Koncert marzenie. Chłopaki przebrani jak oryginały, peruki, zapach tłumu, piwa, gdzieś jakiegoś skręta. Tłok. W przerwie zmykam do WC, kilka pisuarów wszystkie zajęte to ONI. Mnie nie przeszkadza, pierwszy zwolnił perkusista, to  rozmawiam z nim, skąd jestem po co przyjechałem. Dziwi się jak każdy przeciętny Angol – to wy w Polsce znaliście Beatlesów ?

    Trwa ten mój pierwszy koncert w The Cavern, zmieniłem miejsce jestem bliżej sceny. Nagle wyciszone gitary i alfabetycznie wymieniają nazwy państw skąd być może są słuchacze – wywołani odpowiadają radośnie i z hałasem. Jest litera „P”.Peru, Portugalia i inne… nagle mówią…- wiecie jest jeden chłopak z Polski nie ma pracy, śpi hostelu i przyjechał tutaj dla nich, czyli Beatlesów, pokazując na mnie. Cały Cavern Club wynagrodził mnie oklaskami. Następnego dnia przed wyruszeniem w miasto, opowiadam to Kevinowi. Kaz masz ten dokument, idź do  babki w urzędzie pracy powiedz, że jesteś u mnie zameldowany. To łatwiej dostaniesz National  Insurance Numbercard. Ty musisz tutaj zostać.Zostałem.

    Fot.1  The Cavern Pub – tutaj także są koncerty.

    Fot.2 The Cavern Club – To tutaj się zaczęło. Zająłem miejsce Ringo Starra.