Przejdź do treści

Liverpoolskie opowieści (1)

    W zasadzie miałem już trochę pieniędzy zarobionych w tych Niemczech. Miałem stałą trasę do pracy, która wiodła obok Biura Podróży.

    Nagle pewnego dnia zauważam, że nowa linia lotnicza zostanie uruchomiona do Liverpoolu Wystarczała chwila …lecę. Bilet jak w piosence zespołu Boney M „A one-way ticket”.

    Jeszcze tylko rozmowa z właścicielem.

    -Kończę.

    – Do domu ?

    – Nie do Liverpoolu

    – Do kogo ?

    – Do Beatlesów.

    Dzień moich urodzin 31 stycznia, przyda się ta data do dyskusji z fajnymi babkami przy odprawie. Kaz za duży i ciężki masz bagaż podręczny ! Pokazuję w paszporcie moje dane i uśmiech wszystko rozładowuje…leć .

    Ląduję o 17:15. Na lotnisku wita mnie ten najważniejszy, czyli John Lennon. Poznany w autobusie w drodze do centrum profesor z liverpoolskiego Uniwersytetu z pochodzenia Hindus, pomaga mi taszczyć moje  walizy. „Kupiłem go”, opowiadając o Indiach w których swego czasu byłem.

    Jednak podczas lotu  w duszy to samo pytanie,  co w czasie pracy na morzu – co mnie tam czeka?

    Jeszcze przed snem udaję się do centrum, mimo zmęczenia w sercu radość. Jestem tutaj gdzie wszystko się zaczęło w mieście Fab Four.

    Opowiem wiele historii po raz pierwszy.