The childhood home of George Harrison has sold for £171,000 at action.
Także i to miejsce odwiedziłem mieszkając w Liverpoolu (2006) zbierając materiały do książki „764 kilometry dla The Beatles”.
(-)
Szukając skrótów, którymi chodził George z rodzinnego domu do babci, tak kombinowałem, że zabłądziłem. Zapytałem w końcu Petera (62 lata) także fana zespołu. Minąłem hotel Lamb, wieżę zegarową zamiast w lewo pobiegłem w prawo. Nic się jednak nie stało, bo poznałem lepiej tereny gdzie wychowywał się George. Zbiegłem uliczką w dół jak sugerował Peter, minąłem kościół, jest uliczka i dom. Wokół dużo zieleni, prosta, krótka Arnold Crove. Po lewej od wejścia do domu wisi zielona doniczka z kwiatkami. Typowy angielski styl. Czerwona cegła na dodatek pomalowana. Wygląda estetycznie. Numer 12. Na tej ulicy jednak jej mieszkańcy wiedzą, kto tutaj mieszkał. W następnych latach rodzina Harrisonów przeprowadziła się do dzielnicy Speke obok lotniska, gdzie mieszkał bardzo blisko Paula Mc Cartney”a. Wyprawę tę zrealizowałem kilka dni później. Ruszyłem w trasę promenadą nad rzeką Mersey. Musiałem jednak po kilku kilometrach zmienić moją trasę, ponieważ natrafiłem na osiedle domków, wbiegłem na ulicę Aigburth Road. Nastepnie na Mary”s Street by znaleźć się na Garston Way. Jestem na osiedlu i ulicy Speke. Najpierw poszukałem drugiego domu Paula Mc Cartney”a – „Trading Estete” pod numerem 72 przy ulicy Western Ave. Robię zdjęcie, zaczepiają mnie podchmielone typy, masz papierosa? – nie palę, czego tutaj szukasz? Odpowiadam. Wyjątkowo na nich nie robi to wrażenia. Masz drobne? Wyciągam więc kilka funtów i już są moimi przyjaciółmi. Remontujemy, chcesz do środka? Tak, wchodzę. Remont generalny. Nic tutaj po szukaniu śladów z młodości Paula. Dziękuję i pytam o ulicę Upton Green. Tłumaczą, lecz nie wiedzą, że na niej mieszkał George Harrison Zadowoleni z kilku funtów żegnają mnie wylewnie. Jak się okazało także dość trudno szukało mi się tej ulicy. Ciekawe, bo jest jeden wjazd wszystkie domy usytuowane w kolistym kręgu. Pod numerem 25 – jestem. Robię fotografię. Wychodzi właściciel. Rozmowa. Cieszy się, że ktoś to miejsce odwiedził. Nazywa się Methew Kermode. Mieszka tutaj od 1962 roku. Zaciekawieni sąsiedzi po angielsku dyskretnie na nas zerkają. Mój rozmówca uradowany, że ma gościa i może go o zespole informować. Czy przyjeżdżają tutaj wycieczki?. Nie za biedna dzielnica. To nic z tego nie masz, że mieszkasz w domu członka zespołu The Beatles? Methew wymownie wyciąga podszewki z kieszeni – rozumiem. Zauważyłem także aparat słuchowy w jego uchu. Obiecuję biorąc dokładny adres, że jak ukaże się mój przewodnik śladami zespołu to na pewno mu przyślę. Żegnam mojego 72 letniego gospodarza. Pięknie utrzymany domek, ogród. Hi! Hi!. Żegnamy się. Wniosłem trochę urozmaicenia w życiu starszego mężczyzny. Zobaczymy się jeszcze kiedyś?