Przejdź do treści

Historia pewnego medalu

    We wrześniu w roku 2017 pobiegłem wraz z córką Madzią i zięciem Marcinem Maraton Richmond w Londynie, a dokładniej w jego zachodniej, jakże uroczej części. Oficjalnie był to mój drugi maraton w tym mieście (pierwszy w 1992, ta „prawdziwa” trasa, nie sam zachód J ).

    Mieszkając u nich zauważyłem na balkonie muszle. Na moje pytanie słyszę, że są po przegrzebkach. Od razu skojarzenie, ten kształt.. no tak, przecież to tak zwana muszla pielgrzyma, muszla świętego Jakuba. Inspiracja! No i mam juz wzór na medal mojego 150 jubileuszowego biegu.

    Dlaczego muszla? Łączy ona w sobie wiele wątków: moje kilkanaście lat pracy na morzu, elegancki kształt, jaki samym muszlom nadała natura, oraz to, czego jest symbolem. Sam nigdy nie uczestniczyłem, natomiast podczas kursu instruktorów Nordic Walking, jedną z naszych instruktorek była Pani Beatka, która była też pielgrzymem. Często opowiadała nam malowniczo i uczuciowo o swoich zmaganiach i uzupełniała to zdjęciami ze swojego Camino. Byliśmy pod wrażeniem. Również bliski kolega z maratońskich tras, Franek, dwa razy przeszedł hiszpańskie Camino. Może kiedyś mnie też się uda? Siedzi to we mnie od tamtej chwili.

    Zrozumiałem dzięki Beatce i Frankowi, że do pielgrzymki potrzebna jest wiara w siebie, potrzebne jest oddalenie się od tego, co nam zatruwa serce i umysł. Potrzebne jest spotkanie i otwarcie się na ludzi z całego świata, którzy, jak my, szukają czegoś więcej. Podążają, krok za krokiem, chociaż boli, chociaż myślisz, że nie dasz rady. Potrzebne jest zatrzymanie się nad sobą, wewnętrzna rozmowa i podążanie w samotności do celu. I dojście do celu, ta cudowna wisienka na torcie.

    Tym bardziej bez wahania podjąłem decyzję o medalu w kształcie tej muszli. Maraton to bieg i marsz. Walczymy ze sobą, walczymy z bólem, walczymy, by dojść, nie poddać się. Dlatego ta muszla miała być podziękowaniem za wspólne świętowanie mojego 150 maratonu w życiu.

    P.S.

    Wdzięczność oddaję Jankowi, przyjacielowi od lat, właścicielowi firmy „Dystans”, który mój pomysł uwiecznił.