Przejdź do treści

Rodzina Zawiszów Czarnych z Warszewic

    W 1847 r. Alfred Zawisza Czarny  kupił od Niemca majątek Warszewice.

    W rok później pojął za żonę Zofię Wittke – Jeżewską z Topólna k/ Świecia h. Lis III  i miał z nią cztery córki: Marię mąż Zdzisław Piwnicki h. Lubicz, Augustynę-mąż Stanisław hr. Szembek z majątku Wysocko k/ Ostrowa Wielkopolskiego.,  Kazimierę – mąż Józef hr. Bieliński z Sierszy k/ Wieliczki, Władysławę żonę Michała Hulewicza, która po śmierci męża przeniosła się z Torunia do rodzinnych Warszewic, aby zająć się majątkiem.

                Alfred Zawisza Czarny jako gospodarz  Warszewic należał do Towarzystwa Przyjaciół Nauk, wspierał młodzież polską uczącą się w szkołach wyższych. W okresie nasilonej germanizacji  Pomorza, w księdze gruntowej swojego majątku wpisywał  polskie nazwy jego części. Wprowadził nowoczesne metody uprawy ziemi, zastosował meliorację gruntów. Oto fragment z mowy pogrzebowej ”Rozpoczął z małem na opustoszałej wsi, i wnet zamienił ją we włość dostatnią, a wdzięczna ziemia za troskliwe zachody, poczęła rodzić tak obficie, że majątek dziesięciorakiej nabrał wartości”. We dworze urządził bibliotekę i muzeum pamiątek rodzinnych. Było tam wiele książek, cennych obrazów, map. Szczególnie cenne były pamiątki po bracie Arturze, skrzynka z chustami na szyję i skrwawionymi bandażami, którą przekazano matce po egzekucji. Kompletne mundury oficerskie Alfreda- ułański  i kirasjera belgijskiego.

                W czasie powstania styczniowego Alfred Zawisza należał do konspiracji chełmińsko – pomorskiej podlegającej Rządowi Narodowemu, wspierał powstanie materialnie, przez Warszewice  przerzucano także do Królestwa szybkostrzelne belgijskie karabiny.                              W gabinecie Alfreda stało dziesięć tych karabinów, a nad nimi wisiał czerkieski koński rząd, pamiątka po rosyjskim oficerze.

    W roku 1865 utworzono w Chełmnie Towarzystwo  Rolnicze, którego został aktywnym członkiem i wraz z okolicznym ziemiaństwem dążył do podniesienia oświaty rolniczej wśród chłopów. Współuczestniczył w tworzeniu Towarzystwa Rolniczo – Przemysłowego dla powiatu toruńskiego i był jego przewodniczącym.

    Alfred Zawisza zmarł 13 maja 1878 roku i został pochowany, jako pierwszy, w specjalnie wybudowanej kaplicy – grobowcu na starym cmentarzu w Chełmży. Dobra warszewickie zostały przejęte przez najmłodszą córkę Władysławę Hulewiczową, która na stałe zamieszkała tu, wraz z córkami po śmierci męża. Do wybuchu II wojny światowej majątek pozostawał w rodzinie. Ostatnim administratorem był wnuk Władysławy – Jerzy Skarżyński.

    Po wkroczeniu Niemców właścicielka wraz z córką Marią zostały wyrzucone z dworu i przeniosły się do folwarku Zawiszówka, gdzie Władysława zmarła w 1942 roku i pochowana została w rodzinnym grobowcu. Niemcy zniszczyli dwór a cenne eksponaty z domowego muzeum wywieźli do Berlina „ Niemcy zemścili się za oazę polskości stworzoną w czasie zaborów przez Zawiszów Czarnych. Dalszych zniszczeń pałacu dokonał niemiecki zarządca Trenkiel, który uciekając w 1945 roku zabrał co cenniejsze rzeczy. Niewiele pamiątek ocalało. Dzieło zniszczenia dokończyli żołnierze Armii Czerwonej, paląc między innymi parkietową podłogę na ognisku roznieconym w jadalni. Po wojnie w Warszewicach działała  Spółdzielnia Produkcyjna, a w pałacu od 1950 roku funkcjonuje szkoła podstawowa, która w 1992 roku otrzymała imię Zawiszy Czarnego ale z Garbowa. Rodzina przekazała szkole pamiątki po byłych właścicielach.  Mężem Władysławy, spadkobierczyni Warszewic był Michał Hulewicz, znany toruński prawnik, pochodził z rodu Hulewiczów z Kościanek w Wielkopolsce. Prowadził w Toruniu kancelarię adwokacką przy ulicy Chełmińskiej 2. Występował wielokrotnie w obronie Polaków przed sądami pruskimi. W trakcie jednego z takich procesów w Berlinie w roku 1893 zachorował na zapalenie płuc i szybko zmarł. Pochowany w grobowcu rodzinnym w Chełmży.

    Maria Skarżyńska

    P.S.

    Dzięki opowiadaniom mojego ojca Śp. Bronisława Musiałowskiego: do wywozu dóbr z Warszewic zmusiło kilkoro mieszkańców, ( w tym mojego ojca), Gestapo z Torunia. Udali się w niebezpieczną podróż zaprzęgami konnymi do Berlina. Przekraczali dwa razy front walk, wojsk sowieckich i niemieckich. Powrót okazał się jeszcze bardziej niebezpieczny.